PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36638}

Dziewczyna z perłą

Girl With a Pearl Earring
7,1 87 560
ocen
7,1 10 1 87560
7,4 14
ocen krytyków
Dziewczyna z perłą
powrót do forum filmu Dziewczyna z perłą

Oglądam drugi film z Scarlett Johansson (poprzednio "Między słowami"). Obydwa są dowodem na to, że nie wystarcza inteligencja do tego, by zrobić dobry film. Tu scenariusz przemyślany, - subtelna gra między malarzem, jego rodziną i służącą. Aktorzy grają to, co grać powinni. Ale wszystko opowiedziane językiem, który nie jest językiem kina.
Scartett, nie deprymuj rezyserów!!!

Beel

Mógłbyś obszerniej okreśłić, w czym rzecz z deprymowaniem - w dodatku reżyserów? Scarlett Johansson (w tym filmie szczegolnie) pasuje jak ulał - jej chropawy głos juz tylko w jednej choćby scenie, w której jest odwrócona plecami do kamery i mówi tylko jedno zduszone słowo: Father... - tę jedną scenę mogłabym oglądać w nieskończoność - nie wiem, kto idealniej mógłby wypowiedzieć to wlasnie słowo i w takiej wlasnie chwili. Jest naturalna, gra każdą cząstką twarzy, kamera wysupłuje raz po raz jej umeczone pracą dłonie. Co masz na mysli mowiac, ze jezyk tego filmu nie jest jezykiem kina - masz obraz w obraz - obraz jest jezykiem kina.

Klitajmestra

Każdy może chwycić za kamerę i nakręcić film, zdaje się, że jest taki program: "Smiech warte" z amatorskimi filmikami. Ale to nie jest język kina.
W Dziewczynie z perłą obraz nic nie zapowiada, niczym nie zaskakuje. Historia jest wtłoczona w przytłaczającą scenografię ciasnych pomieszczeń z którymi operator sobie nie radzi. Małżeńska zdrada (jądro filmu) - przekazanie pereł służącej z powodów technicznych, żeby obraz lepiej wyszedł (odarcie klejnotu z magii), jest filmowo potraktowana po macoszemu, nie nastepuje wówczas żadna kulminacja filmu, w tym kontekście wybuch żony i wypędzenie Griet jest pozbawiony sensu. Opowieść o konflikcie Griet - córka malarza - pobrudzenie prześcieradłą, uderzenie w twarz, kradzież grzebienia nie układa się w nic prawie jak oderwane kawałki nakręcone przez amatora.
ITD. To widać, że film jest adaptacją literatury i składa sie z kawałków wyciętych z książki i zszytych w film. Mistrz kina względnie sprawny rzemieślnik robi film tak, że szwów nie widać, ale tak w tym filmie nie jest.
Weź takiego rzemieślnika Gibsona w Pasji:
1. Judasz przyprowadza strazników.
2. Na Judasza spada Chrystus z mostu i pojawia się pierwszy upiór
3. Judasz zlekcewazony przez tych, którym wydał Chrystusa
4. Dzieci otaczające Judasza zamieniają się w stado demonów
5. Judasz musiał powiesić się na śmietniku, to właśnie powiedział tymi pięcioma krótkimi scenami rzemieślnik Gibson, bo wie co to jest kino.

Dlatego dla żartu sugeruję, ze urocza Scarlett deprymuje rezyserów i zamiast o filmie myślą o niej.
Oj Scarlett, Scarlett, po coś taka piekna i mądra.

Beel

No, nie sadzilam ze znow dopadnie mnie wspomnienie szkaradnej dla mnie Pasji.
A już sam upadek z mostu na Judasza to najokropniejsza scena jaka przyszlo mi w kinie widziec – umysl chory wymysla taka scene a nie znawca kina. Jezus obwieszony lancuchami jak choinka – po co? Ano po to – żeby mogl się bezpiecznie z mostu gibnac.
Pasja w zamierzeniu była wylacznie kulminacja i ja w niej zadnych zwrotow akcji nie widze – chyba ze poprzez zderzenie z retrospekcjami – ale na retrospekcjach nie konstruuje się filmow.
Nie wiem, dlaczego zreszta chcesz być w kinie zaskakiwany. Mnie wystarczy uroda obrazu, wrazliwosc bohaterow i to w Dziewczynie mam.
Ciasne pomieszczenia? Taka epoka, taka architektura. I nie tylko. Film oddaje nastroj obrazow Vermeera, który malowal glownie wlasnie wnetrza.
Wypedzenie Griet jest przezde wszystkim psychologicznie prawdopodobne.
A corka malarza to wlasnie takie diablatko rodem z Pasji – mlodociany przesladowca, na którego np. Korczak wydalby wyrok smierci. A ja ten wyrok bym zatwierdzila.

Klitajmestra

Pasję zostaw w spokoju, nie o niej mowa.
Mowa o pięciu scenach z Judaszem w roli głównej.
Historia Judasza u Gibsona to przykład tego jak rzemieślnik posługuje się językiem kina, aby uwiarygodnić finał- samobójstwo Judasza. I uwiarygadnia obrazem, nie słowami, nie zlepkiem przypadkowych scen.
I mówię o RZEMIEŚLNIKU a ty robisz kombinację GIBSON - ZNAWCA KINA. Tak dyskutować nie wolno. Dyskusja wymaga dyscypliny.

Wracam do "Dziewczyny ..." Dobry film można zrobić w i w ciasnym pomieszczeniu.
Jest film przyrodniczy o ataku dużego węża na antylopę. Reżyser wpycha w części filmu kamerę do przełyku węża i pozwala jej sunąć w głąb jego ciała, abyśmy widzieli ruch mięśni w środku. Tak opowiada się historię językiem kina - obrazem. I wystarczy do tego (do znudzenia powtarzam) RZEMIOSŁO.
A w filmie - głównym bohaterze nasej dyskusji tego nie ma. Mąż wpina perły żony w uszy modelki - najoczywistsza zdrada małżeńska - tak jakbym ja płytę Abbey Lincoln sprezentowaną żonie pożyczył miłej studentce, bo taka wrażliwa. A co my oglądamy w filmie - małą kulminację w dłuższej scenie przekłuwania uszu. Jeśli najważniejsze jest w zdradzie to, że aby jej dokonać, trzeba przekłuć uszy, to reżyser do kupy z operatorem nie rozumieją języka kina lepiej od reżysera i operatora filmu przyrodniczego!!!

Podsumowując, jeśli uważasz, że uroda obrazu wystarcza do zrobienia dobrego filmu, to się mylisz, ten film miał opowiedzieć historię obrazu Vermeera, w jakiej zagęszczonej emocjonalnie atmosferze obraz powstał, w końcu te namiętności zmusiły Griet do oddania się rzeźnikowi, w tym celu wyciągnęła go z szynku.
I ten pomysł na ukazanie namiętności został skopany, bo zrealizowany w sekwencji beznamiętnych, czasem nerwowych scen. Brak mu rytmu, który w filmie uzyskuje się przez realizację kilku kulminacji, ważnych, zapadających w pamięć scen. Brak mu wszystkiego, co jest kinem. Ten film to tylko przypomnienie, ze jest dobra literatura.
W tym problem. Twórcy filmu to inteligentni ludzie, czytają inteligentne książki, zamawiają scenariusz o ukrytej grze namiętności nad którym też długo pracowano, wierzę, że przerw na planie nie spędzają na używkach i poróbstwie. A niestety rzemiosła filmowego im zabrakło.

użytkownik usunięty
Beel

Dzięki za reprymendę – czasami potrafię się nadmiernie rozkołysać.

Niemniej dla mnie te pięć wymienionych przez ciebie scen (pewnie masz racje od strony tzw. rzemieslniczej, ale w kinie nie o rzemioslo tylko chodzi, zreszta pewnie tez nie samo wejscie do wnetrza weza jest decydujace, tylko pozniejsze przyciecie nakreconych w nim zdjec – Kieslowski np. uwazal, ze film powstaje na stole montazowym – jak z ksiazka – jak z obrazem – niekonczace się przerobki) sa w same w sobie nieporozumieniem – i ten zlepek (niewazne czy ze szwami czy bez) jest dla mnie zwyczajnie smieszny – nic tam się nie poteguje – mnie po prostu opadaly rece.

Z ta zdrada przesadziles – na scene wpinania kolczykow można spojrzec rozmaicie – każdy będzie to widzial inaczej. A porownanie z plyta czy tez Griet z uwrazliwiona studentka nie ma zadnego odniesienia do filmu, jako ze po pierwsze: na pewno Vermeer nie był donatorem tych kolczykow (bizuterie Catharina ma z domu a nie od meza), po drugie: dla Vermeera bizuteria zony to tylko rekwizyt, jak i poszczegolne osoby nawet to tylko elemnty obrazu, no może nie wylacznie , pewnie, nie chce tu calkiem odczlowieczac malarza – ale w pewnym sensie tak to funkcjonuje, po trzecie: on jej nie wpina tych kolczykow, bo wybieraja się na fieste itp. tylko kolczyki maja do spelnienia role w procesie tworczym, one nie sa dla Griet, one sa dla malarza. To znowu zona może poczuc zawisc, ale samemu malarzowi przyswiecaja cele niezalezne od nastrojow zony czy Griet. Nikogo nie zdradza, a jeśli nawet nadmiernie piesci, to tylko sztuke. Oczywiście zona może być zazdrosna i o sztuke, jeśli sama wiedzie zycie wylacznie samiczki.

Nie ma tam i nie może być mowy o zadnej zdradzie – to dla Griet ta sytuacja rowna się być może z defloracja, ale nie dla malarza – dla niego ta scena może mieć wylacznie znaczenie w takim sensie, ze ten moment oddania zamknie w malowanym przez siebie obrazie – nothing more.

Jasne, ze Griet pobiegla zaraz do szynku . I wlasnie m.in. ta scena jest dla mnie niezwykle wiarygodna psychologicznie – tak to wlasnie funkcjonuje i o zadnym skopaniu scen nie może byc mowy. Tak wlasnie jest dobrze – to ma być beznamietne. Gdyby było namietne, byloby zafalszowane – a film pokazuje trudna prawde – i trudna prawde Griet i trudna prawde Vermeera, jego zony, corki oraz tesciowej – ci ludzie mieli trudne zycie. I tak tez film to przedstawia.

W przypadku akurat tego filmu scena po scenie, po prostu wszystko, zapisane mam na trwale w glowie – nie jakies tam kulminacje, które moim zdaniem nieslusznie sa fetowane przez specjalistow od pisania scenariuszy. Tzw. zwroty akcji potrzebne sa moim zdaniem wylacznie przypadkowemu widzowi a nie milosnikowi kina który potrafi się rozsmakowac w filmie i bez zwrotow i bez trikow kulminacyjnych.

Starałem sie odpowiedzieć na Twoje pytanie: dlaczego uważam, ze język "Dziewczyny..." to nie język kina - podstawowe błędy warsztatu, nieumiejetność budowy kulminacj filmu przez obraz. I na analizę jakiejkolwiek ze scen tego filmu sobie nie pozwolę, bo każda przeszła obok mnie obojętnie.
No i przypominam, że kulminacja to nie zwrot akcji, to istotny punkt, równiez taki, który przypomina o raz obranej drodze.
Skoro widziałaś film o procesie twórczym Vermeera, to widziałaś inny film, mi się wydaje, że był o namietności, które wyzwala sztuka u każdego z wplatanych w nią równorzednie. Stąd być może różnica zdań - różne cele, różne środki. Do filmu o namiętności środki nie pasowały.

Beel

Nie tylko filmy, ale i nic na calym świecie nie jest JAKIEŚ. To my nakładamy na daną rzecz swoje oczekiwania, wyobrażenia, ba, uzależnienia nawet, i dopatrujemy się czegoś więcej, co odpowiada naszej aktualnej kondycji.
Jeśli weżmiesz ksiazkę Chevalier np. - tam nie ma namietnosci malarza - calosc jest przedstawiona z punktu widzenia Griet. Chociaz moze sie myle - nie jest to moja ulubiona lektura.

Beel

powyzszy wpis jest moj - ach to logowanie!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones