Ten film to tragedia. Jest tak naiwny, plytki i infantylny, ze az oczy bola. I nie chodzi tu o ostukany motyw przywlaszczenia cudzych pieniedzy, ale o zero napiecia, dramaturgii i... fatalna gre aktorska. Po K. Hudson nie spodziewalbym sie wiele, ale J.Franco jest w tym filmie beznadziejny! Zero mimiki, przez caly film glupkowata mina, nawet w chwilach zagrazajacych zyciu jego/jego partnerki, kompletny brak emocji na twarzy. O.Sy to postac drugoplanowa w tym "arcydziele", ale po genialnym wystepie w "Nietykalnych" tutaj dal z siebie moze 20% swoich mozliwosci. Nawet poczciwy T.Wilkinson zrownal poziomem do pozostalych. Odnioslem wrazenie, ze wszyscy aktorzy zagrali w tym filmiku za kare, odbebniajac jakies prace spoleczne...
Hahaha, akurat Franco jest tutaj jednym z plusów filmu. Zarówno reszta aktorów zagrała przyzwoicie. Najbardziej mnie rozbawił moment jak przygotowywali się w tym wielkim domu na bandytów. Niczym Kevin czekający na rabusiów w "Kevin sam w domu" :)
Też mi się skojarzyło z Kevinem...zwłaszcza, że nawet pułapki podobne :-D jak zobaczyłam bandytę, który wpada w dziurę w podłodze i drugiego z przestrzeloną stopą, zobaczyłam kochanego Daniela Sterna w nowojorskim domu. I cały kruchy klimat dreszczowca diabli wzięli :-D