Dwa razy obejrzałam ten film, za każdym razem z równie wielką przyjemnością. Doskonałe aktorstwo, adekwatna muzyka "z epoki", Peter O'Toole jak zwykle bezkonkurencyjny, a i widoki ubiegłowiecznej Anglii nie do pogardzenia.
A co najważniejsze, temat stosunków człowiek - pies pokazany z wielką sympatią i...
Dziwaczny. I sporo przesadzony. Musiał przestać żałować psa, żeby zacząć opłakiwać syna?
Żałosne/
Aczkolwiek temat oryginalny. Dużo lepiej by się sprawdził, gdyby mowa była o człowieku, nie o psie. Wtedy byłby wzruszający.