2 godziny twardych męskich emocji, potężny rewolwerowiec. Najlepszy Western w historii. Django Srango
się chowają
Mnie Django bardziej wciągnęło. Nie twierdze, że jest lepszym westernem, od tego tutaj, ale po prostu bardziej mi się spodobało. No ale Clint to jednak Clint. Klasa sama w sobie
Dla mnie Django bylo super westernem, powazna i jednak smutna historia, z jak zwykle u Tarantino wymierzeniem sprawiedliwosci na koncu i jak zwykle u niego z leka nuta dowcipu, a "Bez przebaczenia" to western calkiem na serio, oba zupelnie inne w swej wymowie, choc oba swietne
Naprawde nie wiem jak tepym trzeba byc, zeby porownywac Western-western z Django, ktore z zalozenia jest zabawa w Western.
jesteś głupi zobacz sobie baranie definicje westernu. Django to western a wypowiedź jakiegoś durnia nic nie zmieni.
Jednak to ty robisz z siebie głiupa, bo Django to fuzja calej masy gatunkow, nie jest to definiowany western. Zreszta sam Tarantino nigdy tego westernem nie nazwal, ale co tam, ty wiesz lepiej od samego mistrza.
Dokładnie, tych dwóch filmów IMHO nie można porównywać.
Bez przebaczenia - bardzo dobry film - na wiele lat.
Django - farsa - fajna w roku w którym ukazała się na ekranach.
Zgadzam się w całej rozciągłości.
Może to nie najlepszy western w historii, bo jednak kilka klasyków trzyma się świetnie (choćby "Rio Bravo), ale jednak świetne odnowienie (niemal zmartwychwstanie) gatunku.
A "Django" to... pierd:):):)
Tarantino doskonale zaczął, ale z czasem... zaczął się bawić własną kupą, niestety.
na pewno top 10 (obok filmów Leone, Rio bravo, w samom południe, tzw i kkilka innych
Wiesz, wychowałem się na westernach!
Za komuny przynajmniej westerny pokazywali.
Od czasu do czasu:):):)
Mógłbym wyliczać i wyliczać: "Dyliżans", "Rzeka Czerwona", "Siedmiu wspaniałych" (to... z Kurosawy:):):)), "Pojedynek rewolwerowców", "Drzewo wisielców", "15:10 d0 Yumy"...
A propos - remake, czyli "3:10 do Yumy" także mi się podobał, choć jest mocno... hmmm... postmodernistyczny, podczas gdy oryginał nieco się zestarzał (kapitalna tytułowa ballada - temat, jest powielana w różnych aranżacjach aż d zrzygania, jakby komuś nie chciało się pisać muzyki, zauważyłeś?). Niemniej uwielbiam ten dialog z barmanką o oczach... To zostało.
"Bez przebaczenia" to, moim zdaniem, dzieło tak oryginalne jak nowatorskie, skończone, trafione i niemal monumentalne.
Western żyje!
PS
Na film "Szybcy i martwi" (japońsko amerykański western!!!) też nie napluję.
To także hołd (specyficzny) złożony tradycji - dobry scenariusz, dobra obsada, dobre zdjęcia i... całkiem dobra rozrywka.
Bezpretensjonalna.
Błyskotliwe rzemiosło
Ale pojawiają się też całkiem zabawne wariacje - czysta rozrywka.
Chyba całkiem ci odjeb..., putinowcu!:):):) Narodowcy tacy nie są, najwyżej "narodowcy" spod znaku Dugina.
według mnie już powinni przestać kręcić westerny. Słabo wygląda dziki zachód z kolorowymi zdjęciami jak w Django. Cpo innego takie filmy Eastwooda czy Leone to było super.
Ciekqwe jak wyszedł The Homesman bo lubię Tommy Le Jonnsa
Ależ nie traćmy nadziei!
Miałem nadzieję, że "Django" będzie ostrą jazdą po bandzie i podbije stawkę spaghetti westernu.
Tarantino mnie rozczarował (nie po raz pierwszy).
Skoro Eastwood potrafił, to ktoś jeszcze, kiedyś potrafi podnieść poprzeczką.
PS
Kilku naprawdę dobrych reżyserów próbowało zabić i pogrzebać western.
I co?
W westernie dobro zawsze zwycieża:):):)
"Tarrantino świetnie zaczął..."
Otóż to. Pierwsze dwa pełnometrażowe filmy to istna PETARDA, potem zaczął się bawić może nie "własną kupą", ale formą komiksu.
Niestety.
Klasyk? Jaki klasyk ośle. Film ma raptem kilka lat i już klasyk? Bo Tarantino go nakręcił? Słaby film udający western, bajka dla dzieci.
Dokładnie. Film średni, jeden ze słabszych Quentina a ludzie się z nim cackają. Ale dla betonów nie przetłumaczysz a ni ich nie zrozumiesz.
"Zabijałem kobiety i dzieci, zabijałem wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka. A teraz przyszedłem żeby zabić Ciebie."